W SEATTLE

W SEATTLE

Share this post

W SEATTLE
W SEATTLE
Kto to jest ten Polak etniczny

Kto to jest ten Polak etniczny

Tad Kosewicz's avatar
Tad Kosewicz
Apr 22, 2025
∙ Paid

Share this post

W SEATTLE
W SEATTLE
Kto to jest ten Polak etniczny
Share

Czytam w popeerelowskim tygodniku krajowym apologię nieistotności genetycznej polskości. Patriotyczny profesor o nazwisku spektakularnie etnicznie polskim — “Krasnodębski” jak z bata — propagandyzuje na jej rzecz w nowonajeźdźczym jankesko-marksistowskim mainstreamie.

Poklepuje Polaka po jego znękanej na wylot potylicy za jego słynną historyczną tolerancję.

Puszcza mu słodki czad, że następny Mickiewicz może być Wietnamczykiem.

A na koniec, w konwencji popularnej po 1989 wśród stadnej inteligencji polskiej historii alternatywnej – odreagowującej w części narodowe traumy w miejsce prostolinijnego męskiego rewanżu – straszy: „Bo co tak naprawdę zrobilibyśmy bez Polaków obcego pochodzenia, bez Kopernika, Chopina, skamandrytów?”.

No profesorze patriotyczny polski, tylko za dużo kumbaya w kaszymannie. Co zrobiliśmy. Żylibyśmy. Dziś jest nas etnicznych Polaków 50 milionów. Nie ten Kopernik to inny, nie ten Chopin to inny. Bez Kopernika Ziemia dalej kręciłaby się wokół Słońca, a Galileusz i Kepler czy inny/inni robotę odwaliliby.

Bez Polski nie byłoby Chopina jako takiego Chopina, bez Chopina takiego czy innego Polska byłaby. Co jest ważniejsze, Chopin czy Polska? Polska. Dla Weisera Dawidka warto było gościć Bermana mordercę zza biurka? Dla mnie jasne, że nie. A skamandryci druga woda po kisielu. Coś jeszcze?

A oto co mądrzejszy – hierarchia, robaczki, albo śmierć – profesor, co się nam na szczęście od druzgu wojny i powojnia uchował, co powiedział w sprawie:

Państwo jednego narodu

[J]edność etniczna państwa. Przytłaczająca większość dzisiejszych mieszkańców Polski to rdzenni Polacy, co więcej – wyznający jedną religię, wpływającą na świadomość etyczną także jednostek areligijnych.

Także i tutaj obecną sytuację zawdzięczamy straszliwym kataklizmom doby wojny i okupacji, późniejszym przesunięciom granic i związanych z tym gigantycznych akcji przesiedleńczych. Polacy nie byli sprawcami, lecz ofiarami tych procesów. Ale w ich wyniku Polska już z początkiem lat 50-tych stała się państwem etnicznie jednolitym, w którym dynamiczny przyrost naturalny dotyczył przede wszystkim Polaków. Mniejszości narodowe nie przekraczają 3 procent, a ostatni spis powszechny wykazuje nawet jeszcze mniejszy odsetek ludzi posługujących się na co dzień językiem obcym.

Można zapytać, czy ma to jakieś znaczenie? Według mnie – olbrzymie. Nasi politolodzy i politycy przemilczają tę sprawę, traktują ją wręcz jako coś wstydliwego, iż w tak zróżnicowanej etnicznie Europie Polska jawi się jako kraj niemal monotonnie zwarty. Ale przecież to jedność etniczna wzmocniona jednością religijną jest podstawą naszej tożsamości i spójności państwowej, wzmacnia naszą tożsamość kulturową, a w wymiarze gospodarczym, społecznym i politycznym, oszczędza nam ogromnych trudności, które stałyby się naszym udziałem, gdyby do – wynikających z komunistycznej dyktatury – biedy i systemu opresji, dołączyć jeszcze waśnie narodowe.

Skok z międzywojennego państwa wielonarodowościowego do powojennej, obecnej Polski narodowo jednolitej, sam w sobie jest wielką wartością. Ta zmiana sprawiła, że powiększył się istotnie obszar oddziaływania polskiej kultury, języka, naszego świadectwa religijnego, naszych obyczajów. I to bez konieczności prowadzenia w tym celu wojen zaborczych, narzucania innym naszych wzorców kulturowych

...i jednego języka

Prof. Stefan Kurowski

Konsekwencją zmian historycznych i przesunięcia granic było również to, że w miastach w dawnej kongresówce oraz na Ziemiach Odzyskanych osiedliła się ludność, której uprzednio tam nie było. Gdy w minionym półwieczu liczba Polaków w kraju wzrosła o 60 procent, w tym samym czasie liczba Polaków w miastach wzrosła trzykrotnie. Dzisiaj nie tylko Wrocław i Szczecin są miastami czysto polskimi. Ale także Będzin, Lubartów, Opoczno, Warszawa, Kraków, czy Rzeszów.

We wszystkich miastach, miasteczkach i wsiach dźwięczy dziś język polski. Od Szczecina po Przemyśl, od Jeleniej Góry po Suwałki możemy być pewni spotkania z ludźmi podobnymi do nas, którzy, podobnie jak my, pojmować będą solidarność społeczną, dobro wspólne i patriotyczną więź z narodem.

Tak powiedział profesor – to profesor, to rozumiem – Stefan Kurowski, w tym samym mniej więcej co Profesor Kumbaya polskim czasie.

A nowa gra oszustów już otwarta. Już w toku przymilanie się nadwiślańskiemu folkowi, i prostemu, i jajogłowemu, zawstydzanie go, odwoływanie się do dumy, próżności, poczucia winy, wykorzystywanie niewiedzy, a wiedzy blokowanie, zaniżanie samowartości, zahukiwanie, mowy prawne przyduszanie...

Raz szybciej, raz wolniej, raz otwarciej, raz skryciej, obrabia się polskie robaczki w deseń, że powróćmy do Polski Jagiellonów, wielonarodowej, wieloetnicznej, wielokolorowej, wieloreligijnej, słynna nasza polska „tolerancja”, „tolerancja”... Bełkot. To nowy, lepszy, cwańszy marksizm jankeski w ornat się przebiera i ogonem na czarną mszę etnicznemu Polakowi dzwoni.

Nie dajcie się dziś zbałamucić jakąś zaprzeszłą ideą Polski „wielonarodowej”, blondyni i szatyni polscy (zwłaszcza blondynki). Wystarczy już tych miękkogłowych egzaltacji „miasteczkami” co to w nich Polacy byli „tylko 30% mniejszością” i jam-jam jakie to było pyszne. Niby dlaczego? A no bo tam w tych miasteczkach żyli i tacy, i tacy, i tacy, i tacy, i tacy, i jeszcze nawet tacy.

A tocy, pytam, tocy też żyli?

No jak to, tocy żyli też.

No to rzeczywiście kapitalnie, ale ja mam pytanie. A tacy, tacy, tacy, tacy, tacy, i tocy, stanęli oni murem z nami do obrony Polski w 1772? I bili się, bili, bili, bili, aż Polskę razem wyzwolili? Bo o ile ja robię rachunek, to impaktowi walącego się przez parę wieków tamtego państwa polskiego i tak przeciwstawiały się przede wszystkim etniczne barki polskie.

Wyobraźmy, że od tego momentu w Polsce wszystkie nowonarodzone dzieci etnicznie polskie będą przez następne dwa, trzy pokolenia podmieniane przez dzieci kuszyckie czy tamilskie. I co, za 100-150 lat będą ci Polacy dalej tańczyć przytupując lubnie duszą krakowiaka? Zaśpiewywać drygnie po kurpiowsku? Dajcie spok... hop-siupać jak „Mazowsze”?... dajcie spokój, bo mi boki koszuli pękną od śmiechu.

Folklor to nasze pierwiastki narodowe, podmień pierwiastki i całą narodową tablicę Mendelejewa szlag trafia. Nie daj Opatrzność, żeby ku temu co stało się w Ameryce, szło docelowo i w Polsce: 45% (tendencja rosnąca) dzieciaków z innych tabunów etnicznych w polskich ławkach szkolnych, czy na elitarnych uczelniach proporcje etniczne enkawudowskie.

Kto wie, czy w masie, w głosowaniach lub ich ignorowaniu, Polacy wytrzymają nadchodzące krytyczne dziesiątki lat, w których lepszy, cwańszy marksizm jankeski będzie jeszcze miał siłę paraliżująco-sprawczą, zdolność manipulowania najbardziej miękkim elementem naszej europejskiej tożsamości: naszym popkatolickim – zwłaszcza gdy idzie o stosunek do outgrup – systemem etycznym, naszą eurską indywidualistyczną nadpobudliwością.

Kto wie czy do tego czasu Polacy, na fali wodniejącego katolicyzmu czy zwyczajnej zapieckowej gnuśności, nie dadzą wcisnąć sobie jakiegoś odpowiednika amerykańskiego Aktu Imigracyjnego 1965, w formie np. mętnej nowelizacji jednej, drugiej czy trzeciej, aż do skutku, Układu z Schengen. Czy jeszcze bardziej kunktatorskiej odmiany tegoż. Etnicznych Polaków mam na myśli, jedynej tu realnej instancji odwoławczej.

This post is for paid subscribers

Already a paid subscriber? Sign in
© 2025 Tad Kosewicz
Privacy ∙ Terms ∙ Collection notice
Start writingGet the app
Substack is the home for great culture

Share