W SEATTLE

W SEATTLE

Share this post

W SEATTLE
W SEATTLE
Jak Zbigniewowi Herbertowi siadła kasa

Jak Zbigniewowi Herbertowi siadła kasa

Garść słów prawdy

Tad Kosewicz's avatar
Tad Kosewicz
Oct 30, 2023
∙ Paid

Share this post

W SEATTLE
W SEATTLE
Jak Zbigniewowi Herbertowi siadła kasa
Share

Herberta nie spotkałem, kiedy rozbijałem się po dysydenckiej Warszawie on był na Zachodzie. Żonę poznałem na jednym z warszawskich obiadów. Na pytanie gospodarza (W. Woroszylskiego) czy czytała moje W Polsce, odpowiedziała "To piękne". Nie musiała kłamać, zawnioskowałem że "Zbyszek" też czytał.

Jesienią 1980 była w Warszawie ekipa TV z Holandii i poprosili żebym czytał „Przesłanie Pana Cogito” im do kamery. A po końcowym „Idź” podniósł oczy i pięknym zbuntowanym wzrokiem wlepił się przeciągle w ten ich przyrząd. Rok później spędzałem Wigilię ‘81 u znajomych na Montmartre w Paryżu i zadzwoniły ich znajome z Holandii, że właśnie szedł w ich TV film o Solidarności, w którym czytałem Herberta, i że dobrze wyglądałem. Nie będę polemizował.

Ci znajomi w Paryżu to byli artyści z powojennej emigracji, plastycy przeważnie, no i Andrzej Dobosz (na czarno na tej Wigilii w związku z 13 Grudniem). Parę lat później w Nowym Jorku poznałem środowisko wojennej kulturalnej emigracji i to było coś na serce. To była II RP w ciągle zmysłowym autentyku (Paryż był zbyt przemieszany z PRLem w tym względzie). Była tam bardzo starsza pani o rozbrajającym uśmiechu, do której w dzieciństwie Kornel Makuszyński, sąsiad z ulicy, wołał widząc wracającą ze szkoły: „Jak widzę pełną zębów ulicę, to już wiem, że moja Halinka idzie!”. Było ciągle jeszcze paroosobowe towarzystwo, które Jan Lechoń zabawiał w ich nowojorskim mieszkaniu scenką: zsuwał się z krzesła na kolana na podłogę, na kolanach szybko kroczył do drzwi wyjściowych, komentując: „Leśmian wstał z krzesła i wyszedł” (Leśmian był krótki). W Warszawie jaką znałem to środowisko było prawie kompletnie zamordowane lub wymiecione, więc w Nowym Jorku to było niczym odwojowana ojcowizna.

W połowie lat 80. Kiszczak wypuścił Adama Michnika, który siedział za powodzenie Żydów pod pretekstem że Polaków. Ludzie, nie tylko Polacy, nie są w tych kiwkach zbyt rozgarnięci i Michnika pełno było teraz w polonijnych mediach. Jednego weekendu jestem u pary nobliwych sióstr co wychowały się w przedwojennej Alei Róż, w jednym z tych mieszkań, w których po wojnie rozpanoszyła się żydokomuna, żeby z czasem słać z nich na Zachód jękliwe skargi jak to etniczni Polacy wzbogacali się po wojnie na pożydowskim mieniu. No i jestem u tych Pań, akurat ukazał się dłuuuugi wywiad z Adamem Michnikiem w tutejszym Nowym Dzienniku, i wprost widzę jak Panie już kucają w dołkach żeby mi go zachwalać. Jedna mówi:

– Czytał pan dzisiaj wywiad z Adamam Michnikiem? Ach, proszę pana, co to za mądry człowiek!...

– Czytałem – mówię. – Ale tylko do jednej trzeciej. Banały. Europa, demokracja, godność, wolność, i z powrotem, wolność, godność, Europa, demokracja. Nudy na pudy.

A ta siostra patrzy tak na mnie, patrzy i:

– A wie pan, ma pan rację. Ja też całego nie przeczytałam.

Rozgadałem się.

Fot. Anna Beata Bohdziewicz, znajoma z Salonu Walendowskich

This post is for paid subscribers

Already a paid subscriber? Sign in
© 2025 Tad Kosewicz
Privacy ∙ Terms ∙ Collection notice
Start writingGet the app
Substack is the home for great culture

Share